Inni i Cezar
Proszę wybaczyć, że zaczynam tę recenzję dygresja z dziedziny nie teatralnej. Zwiedzałam w Owernii "la voie romaine" - drogę rzymską, wytyczoną przez legiony Cezara. Pewnie i sam Cezar ją przemierzał, bo z wojskiem zwykł dzielić trudy walk i za to go kochano. Droga ta, nie używana od wieków, znaczy się na mapie linią prostą, jak strzała. W rzeczywistości jest falista i biegnie szczytami Masywu Centralnego. Tylko szczytami. Zwycięscy Rzymianie parli naprzód, ale bali się schodzić w dół. Ten lęk jakby do dziś wyziera z kamienistego pustkowia po obu stronach szlaku. To działa na wyobraźnię. W dole w Clermont- Ferrand, na środku rynku stoi pomnik Vercingetorixa, wodza Galów, srogiego, jak wicher, jednego z tych, który śmiał przeciąć drogę Cezarowi. Na scenie Teatru Dramatycznego przedstawiany jest spisek, który przeciął życie Cezara. Czyny Cezara w podręcznikach historii wypełniają wielostronicowy rozdział, czyn Brutusa - co najwyżej kilkanaście linijek. Szekspir odwrócił tę proporcję. Stworzył sztukę nie tyle o Cezarze, co o Brutusie. Czyli o człowieku, którego stać było na bunt i odwrócenie toku dziejów. Sposób prezentacji tych spraw na scenie nazwałabym taktyką teoretyzowania. Jakby nie o ludzi 1 ich czyny chodziło tu przede wszystkim, ale o idee. Przedstawienie jest o prawie do protestu przeciw władzy, która uległa wynaturzeniu. Mogło być o miłości do ojczyzny, o poświeceniu w obronie jej wolności o rozdartym sumieniu ludzi, którzy - aby tej miłości dowieść i wolność zabezpieczyć - zadecydowali sięgnąć po sztylet. Ale musiałoby być "gorące" - jest zimne. Musiałoby angażować widza - trzyma go w dystansie. Musiałoby poruszyć wyobraźnię - odwołuje się do "ratio".
Oto np. scena, w której rozjuszony tłum zabija poetę, scena, z której aż "paruje" ślepy gniew i zuchwalstwo, która aż "się prosi", by ją wygrać na nucie dramatu pomyłkowych ofiar. To, co oglądamy w przedstawieniu, zostało już w intencji zobiektywizowane, oczyszczone, odnamiętnione - tak, że do widza dociera ledwo zamarkowanym konturem znaczeń. W rozmowie Kasjusza z Brutusem nad trupem zamordowanego Cezara padają słowa: "Przez ile wieków będą grać tę scenę w nieznanej mowie, w państwach, które jeszcze nie zaistniały!... Ileż to razy, ot, tak - dla zabawy, będzie broczył ów Cezar, leżący teraz u stóp Pompejusza, nie więcej warty, niż pył...". Teatr Dramatyczny zaproponował nam w tym wypadku zabawę li tylko intelektualną. Zamysł takiej interpretacji jest niewątpliwie ambitny. Jednakże na scenie, a właściwie na widowni, nie sprawdził się. Publiczność przyjmowała raczej obojętnie "wykład" z historii starożytnego Rzymu. Chociaż "wykład" - trzeba przyznać - był na wysokim poziomie tak pod względem konsekwentnej koncepcji reżyserskiej, jak i scenografii, podporządkowanej kierunkowi syntetyzowania, jak i gry aktorskiej, popisowo zdyscyplinowanej. Gra zresztą doborowa kadra: m. in. Ignacy Gogolewski, Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, Ryszard Pietruski, Tadeusz Bartosik, Stanisław Wyszyński; Zygmunt Kęstowicz, Mieczysław Milecki.